Jego pies codziennie wracał do domu… z NOWYM przyjacielem. Ale kiedy pewnego dnia przyprowadził kogoś, kogo właściciel zupełnie się nie spodziewał, wszystko stało się jasne

Pierwszy poranek wydawał się przypadkiem. Właściciel stał w kuchni, pił herbatę i nagle zobaczył przez okno, jak jego pies podbiega do bramy, a obok niego biegnie mały rudy kundelek. Dwa psy radośnie kręciły się wokół siebie, a rudy wyglądał, jakby bardzo chciał dostać się na podwórko.

Właściciel otworzył bramę, wpuścił swojego pupila, ale drugi pies pozostał na progu, zaglądając do środka nieśmiałymi oczami. Pies spojrzał na nią, potem na właściciela — i jakby prosił:
„Wpuść ją, ona jest dobra”.

Ale mężczyzna tylko uśmiechnął się i pokręcił głową:
— Kolego, do domu wchodzisz tylko ty.

Rudowłosa stała jeszcze chwilę, a potem uciekła. Następnego dnia wszystko się powtórzyło. I trzeciego dnia też. Ale za każdym razem pies przyprowadzał nowego psa. Raz był to kudłaty czarny pies. Raz ogromny buldog. Raz chudy szczeniak. Albo starego psa, który ledwo chodził. Właściciel początkowo myślał, że to zbieg okoliczności. Ale kiedy przez dwa tygodnie jego pies codziennie przyprowadzał „nowego przyjaciela”, zaczął się zastanawiać, co się dzieje.

I pewnego dnia postanowił to sprawdzić. Rano pies poprosił o wyjście na ulicę nieco wcześniej niż zwykle. Właściciel po cichu wyszedł za nim i zobaczył, jak jego wierny przyjaciel pewnie biegnie drogą, od czasu do czasu oglądając się za siebie — jakby wiedział, że ktoś go obserwuje. Pies skręcił w stronę starej, opuszczonej stodoły. Mężczyzna zatrzymał się przy drzwiach i ostrożnie zajrzał do środka.

To, co zobaczył w środku, sprawiło, że zamarł. W stodole było… całe małe psie schronisko.
Osiem psów. Wszystkie różne, wszystkie bezdomne. Chude, brudne, ale przyjazne. A jego pies chodził między nimi, popychając nosem najsłabszego szczeniaka, jakby mówił:
„Chodź, dzisiaj twoja kolej”.

I wtedy mężczyzna wszystko zrozumiał. Każdego dnia jego pies dzielił się z kimś swoim śniadaniem. Każdego dnia przyprowadzał tego, kto bardziej tego potrzebował.
Każdego dnia pokazywał swojemu panu, że gdzieś w pobliżu są ci, którzy potrzebują pomocy. Mężczyzna wrócił do domu, wziął dużą torbę z jedzeniem, miski, ręczniki – i wrócił do stodoły. Psy najpierw się przestraszyły, ale jego pies podbiegł, polizał rękę panu i natychmiast zyskał zaufanie.

Stopniowo mężczyzna wyremontował stodołę, ocieplił ją, zrobił legowiska. Wypełnił dokumenty wolontariackie. Zaczął szukać nowych właścicieli dla swoich nowych przyjaciół. Ale co najważniejsze — zrozumiał, że gdyby nie jego pies, nigdy nie zauważyłby tych, którzy mieszkają w pobliżu, ale nie mają nikogo. I pewnego wieczoru, kiedy ostatni szczeniak został w końcu zabrany do nowego domu, pogłaskał swojego pupila i powiedział:

— Wiesz… to ty mnie do nich doprowadziłeś. Nie na odwrót.

A pies po prostu położył głowę na jego kolanach — zadowolony, że jego misja została wykonana.