Wskoczył do lodowatej rzeki, aby uratować lisicę… Ale to, co zrobiła lisica potem, zaskoczyło wszystkich

W chłodny lutowy poranek rybacy zauważyli dziwny ruch przy wyżłobieniu na brzegu rzeki. Lód był cienki, wiatr smagał twarze, a woda pod lodem wyglądała jak czarna otchłań.

I nagle rozległ się rozpaczliwy skowyt. Nie psiego. Cienki, przenikliwy, jakby ktoś mały wzywał pomocy. Ludzie zobaczyli rudą plamę, desperacko walczącą w lodowatej wodzie. Lis. Młody, wychudzony, uwięziony między kryami.

Podczas gdy wszyscy stali zdezorientowani, 32-letni Andriej zrzucił kurtkę i rzucił się prosto do przerębli. Nikt nie zdążył go zatrzymać — wskoczył do lodowatej wody tak gwałtownie, że rozpryski wody rozleciały się na kilka metrów.

Lód pod stopami pękał, woda parzyła jak wrzątek — bolało i to natychmiast. Ale Andriej uparcie przedzierał się do tonącej lisicy. Małe rude ciało już znikało pod wodą…

Chwycił ją za kark, przyciągnął do siebie i drżąc z zimna, zaczął wydostawać się na brzeg. Rybacy pomogli wyciągnąć ich oboje, owinęli mężczyznę kocem, a lisicę starą kurtką, aby ogrzać.

Wydawało się, że historia się skończyła. Lisicę przekazano do schroniska, Andrieja zabrano do domu, aby się ogrzał. Ale najbardziej nieoczekiwane wydarzenie miało miejsce tydzień później.

Kiedy Andriej wyszedł rano na podwórko, aby wynieść śmieci, usłyszał cichy szelest przy bramie.
Pomyślał, że to wiatr… Ale kiedy przyjrzał się bliżej, nie wierzył własnym oczom: na progu siedziała ta sama lisica. Cicha, spokojna, patrzyła na niego tak, jakby przyszła podziękować.

A to, co zrobiła potem, nikt się nie spodziewał…

Lisica zrobiła kilka kroków do przodu, ostrożnie powąchała powietrze i… położyła przed Andriejem małą paczkę z suchych gałązek i piór.

Prezent. Jak to lisy mają w zwyczaju. A potem cicho pisnęła, jakby się żegnała, i zniknęła w lesie, nawet się nie oglądając. Andriej stał, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. Zrozumiał: zwierzęta pamiętają dobro — czasami znacznie silniej niż ludzie.

Od tego dnia każdego ranka znajdował przy bramie orzech, szyszkę lub piękny kamyk.

Lisica nie podchodziła już tak blisko… ale po cichu zostawiała swoje „podziękowania”, aż do momentu, gdy stopniał ostatni śnieg.