Mężczyzna sądził, że na strychu znajduje się gniazdo szerszeni — prawda okazała się znacznie bardziej zaskakująca.

Kiedy James usłyszał płacz swojego syna Liama i poszedł na strych, spodziewał się zobaczyć tam zwykłe owady. Liam mówił, że słyszał „brzęczenie” i bał się, że szerszenie zaraz zaatakują. Ale to, co zobaczyli, nie przypominało niczego, co można było sobie wyobrazić.

Na początku James naprawdę pomyślał, że ma przed sobą ogromne gniazdo szerszeni, niezwykle duże i rozrastające się po belkach stropu. Struktura przypominała wielowarstwowy papierowy kokon, a w środku buczało jak silnik samochodu, który zaraz zgaśnie. Pracownicy zajmujący się architekturą krajobrazu, którzy znaleźli metalową skrzynkę przy drzewach na działce, potwierdzili podejrzenia: było to wejście do podobnego brzęczącego „gniazda”.

Jednak gdy specjalista od zwalczania szerszeni wszedł na strych, odmówił wykonania pracy. Wtedy stało się jasne, że nie były to zwykłe owady.

Po serii konsultacji z biologami James w końcu otrzymał dokładną odpowiedź: była to kolonia owłosionych pszczół drzewnych, które mieszkały tam od ponad 20 lat.

Pszczoły te nie budują znanych nam plastrów. Ich „gniazdo” to skomplikowany system korytarzy wewnątrz starych drewnianych konstrukcji, które stopniowo rozbudowują i wzmacniają.

Brzęczenie przypominające odgłos silnika powstawało w wyniku wibracji tysięcy skrzydeł rezonujących wewnątrz drewnianych belek.

Kolonia okazała się wieloletnia. Takie pszczoły zazwyczaj nie żyją wiecznie w jednym miejscu, ale tutaj warunki były idealne.

Były całkowicie pokojowe. Nie są to trzmiele ani agresywne osy. Te pszczoły nie atakowały i nawet nie próbowały bronić gniazda.

Struktura wewnątrz strychu była wyjątkowa.
Biolodzy potwierdzili później, że tak duże i stabilne gniazdo jest niezwykle rzadkie i stanowi naturalny obiekt biologiczny, który powstawał przez dziesięciolecia.

Zamiast zniszczyć kolonię, James podjął decyzję, która zaskoczyła wszystkich:

Skontaktował się z lokalnym rezerwatem przyrody, a specjaliści pomogli ostrożnie przenieść pszczoły do specjalnie przygotowanego drewnianego domu-ulika na terenie parku przyrodniczego.

Pszczoły przeżyły, a struktura gniazda została częściowo zachowana i przekazana do muzeum jako przykład niezwykłej adaptacji przyrodniczej.

To, co początkowo budziło strach, okazało się rzadkim żywym ekosystemem, który niepostrzeżenie przetrwał w domu ponad dwie dekady.

James powiedział później:

„Myśleliśmy, że znaleźliśmy zagrożenie.
A znaleźliśmy cud natury, który po prostu szukał miejsca do życia”.