Słoń, który uratował dziecko: Historia, w którą trudno uwierzyć

Wszystko wydarzyło się w 2018 roku na obrzeżach małego miasta Chiang Mai w północnej Tajlandii. Tam, pośród gęstej dżungli i pól ryżowych, znajdowało się Złote Sanktuarium, dom dla słoni uratowanych z cyrków i kłusowników. Prowadziła je 36-letnia Emily Carter, biolog z Wielkiej Brytanii, która mieszkała w Tajlandii przez osiem lat i poświęciła się dobrostanowi zwierząt.

Znała każdego ze swoich podopiecznych z imienia, ale szczególnie bliska więź nawiązała z Kawi, ogromnym słoniem afrykańskim o łagodnym spojrzeniu i niezwykłym spokoju. Kawi był prawdziwym olbrzymem – mierzącym prawie cztery metry wysokości, z długimi kłami i łagodnym, niemal ludzkim spojrzeniem. Przeżył wiele: utratę stada, obrażenia odniesione przez kłusowników, lata spędzone w łańcuchach. Ale w Sanktuarium po raz pierwszy zaczął od nowa ufać ludziom.

Dzień, który zaczął się jak każdy inny

Poranek był duszny, niebo zachmurzone. Emily towarzyszyła małej grupie wycieczkowej młodych rodziców z dziećmi. Wśród nich był pięcioletni Oliver, syn australijskiej pary, Marka i Hannah Johnson. Radosny, ciekawski i przesadnie aktywny, nie odstępował rodziców… dopóki nie zobaczył Kaviego.

„Mamo, czy on naprawdę istnieje?” zapytał z szeroko otwartymi oczami i radością.

„Tak, tylko nie podchodź za blisko” – uśmiechnęła się Hannah.

Ale kilka minut później lunął ulewny deszcz. Grupa pobiegła pod baldachim, a chłopiec, zachwycony powolnym trzepotaniem uszu Kaviego, został w tyle.

I nagle – krzyk.

Woda płynęła ścieżką, zamieniając ją w strumień. Chłopiec poślizgnął się i stoczył po zboczu – prosto w stronę rzeki, która w porze deszczowej zamieniała się w rwący potok.
Oliver krzyknął. Jego matka odwróciła się – i nie zobaczyła syna.

„OLI!” krzyknęła, rzucając się naprzód.

Ale prąd był zbyt silny. Ludzie uciekali, Emily chwyciła linę… i nagle usłyszała głośny ryk, tak głośny, że ziemia zadrżała. To był Kavi.

Bohater, którego nikt się nie spodziewał

Słoń rzucił się do ucieczki, jakby zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje. W ciągu kilku sekund przekroczył terytorium, przeskoczył płot i skierował się prosto w stronę rzeki. Emily pobiegła za nim, krzycząc, ale Kavi nie słuchał.

Na brzegu Oliver był prawie niewidoczny – wzburzona woda niosła go w dół. A potem Kavi wszedł do rzeki.
Jego ogromne ciało stawiało opór prądowi, fale rozbijały się o jego boki, ale szedł dalej, trzymając się na czworakach.

Dotarł do chłopca i… podniósł go trąbą. Ostrożnie, jakby był małym ptaszkiem. Uniósł go nad wodę i zawrócił.

Emily i Mark klęczeli przy brzegu, gdy Kavi wyniósł chłopca na brzeg i delikatnie położył go u ich stóp.
Oliver był blady, ale oddychał.

Hannah płakała, Mark krzyczał z radości, a Emily po prostu przytuliła mokry bok Kaviego.

Po tym dniu wszystko się zmieniło.

Historia rozeszła się po całym świecie. Relacje pojawiły się w BBC, CNN, a nawet w japońskich wiadomościach. Ludzie pisali listy, wysyłali pieniądze na rzecz schroniska, a zdjęcie Kaviego z małym Oliverem na plecach stało się symbolem przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem.

Kiedy Emily później opowiadała reporterom o tym dniu, powiedziała:

„Pracowałam z setkami zwierząt, ale tylko Kavi rozumiał – nie poprzez polecenia, nie poprzez słowa, ale całym sercem”.

Like this post? Please share to your friends:
Leave a Reply

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!: