Anna od jakiegoś czasu szukała pracy na pół etatu.
Kiedy zobaczyła ogłoszenie w lokalnej grupie: „Szukam niani do 4-letniego dziecka, wysokie wynagrodzenie, elastyczny grafik”, postanowiła aplikować.
Dom znajdował się w spokojnej okolicy poza miastem. Nowy, zadbany, z idealnie przystrzyżonym trawnikiem.
Drzwi otworzyła młoda kobieta w garniturze.
„Mam na imię Elena” – przedstawiła się. „Chłopiec ma na imię Sasza. Jest cichy, trochę nieśmiały”.
Anna skinęła głową i weszła.
Chłopiec siedział na podłodze, układając klocki. Naprawdę wydawał się cichy – duże oczy, blond włosy, uprzejmy.
Elena zatrzymała się na chwilę, zostawiła instrukcje i wyszła.
Wszędzie panowała cisza: kreskówki, lunch, spacer. Tylko jedno nie dawało Annie spokoju: w salonie stało oprawione zdjęcie chłopca, który wyglądał bardzo podobnie do Saszy… ale jednak nie tak samo.
Chłopak na zdjęciu był trochę starszy, miał inną fryzurę i pieprzyk na policzku, którego Sasza nie miał.
„To ty?” zapytała Anna.
Chłopak zerknął na zdjęcie i pokręcił głową.
„Nie. To nie ja”.
„Kto?”
Zamilkł na dłuższą chwilę, po czym wyszeptał:
„Mama mówi, że go nie ma”.
Anna zamarła.
„O kim mówisz?”
Sasza spuścił głowę i nie odpowiedział.
Następnego dnia, kiedy Elena znów wyszła, Anna postanowiła rozejrzeć się po domu – z czystej ciekawości. W pokoju dziecięcym otworzyła komodę – a w niej dziecięce ubranka z wyhaftowaną literą „M”.
Nie „S”.
W szafie stał album. Na pierwszych stronach znajdowały się zdjęcia chłopca z pieprzykiem, tego samego, co w ramce.
Pod każdym zdjęciem widniała data. Ostatnie było zrobione dwa lata temu.
Gdy Anna zamknęła album, za nią cicho odezwał się głos:
„Nie patrz tam”.
Odwróciła się – w drzwiach stał Sasza.
„A mama powiedziała, że teraz jestem Sasza” – powiedział i uśmiechnął się. „To ją uspokaja”.
Anna nigdy już nie wróciła do tego domu.
