Lucia Bennett urodziła się w Londynie w 1955 roku. Od dzieciństwa była ciekawską, odważną dziewczynką, która ponad wszystko kochała książki i marzyła o zostaniu lekarzem. Uczyła się pilnie, dostała się na studia medyczne, a później poświęciła wiele lat pracy w klinikach i ośrodkach naukowych.
Była szanowana przez kolegów, pacjenci nazywali ją „aniołem w fartuchu”. Ratowała życie innym, ale rozmowę o swoim marzeniu zostania matką ciągle odkładała „na później”.
„Później” przeciągnęło się o dziesięciolecia. Najpierw nie był to odpowiedni moment, potem nie była to odpowiednia osoba, a potem już wiek… I tak oto skończyła 60 lat. Przeszła na emeryturę i wyjechała do Włoch, do starożytnego miasteczka Orvieto, położonego wśród wzgórz, winnic i ciszy.
Życie stało się spokojne, a nawet piękne. Ale w środku pozostało uczucie niedosytu. Coś ważnego się nie wydarzyło. Pewnego dnia, patrząc na dzieci bawiące się na placu, Lucia powiedziała głośno: — A ja przecież nigdy nie zostałam mamą…
W 2023 roku, podczas podróży do Indii, Lucia przypadkowo znalazła się na konferencji naukowej, gdzie spotkała doktora Lee Min-Su – skromnego i inteligentnego naukowca z Korei Południowej. Opowiadał on o swoim projekcie, w ramach którego badał sposoby pomocy starszym kobietom w zajściu w ciążę. Lucia podeszła, aby porozmawiać. Rozpoczęli rozmowę. Wieczorem pili herbatę i rozmawiali o życiu, samotności, nadziei. Z każdym dniem ich więź stawała się coraz silniejsza.
Po powrocie do domu Lucia rozpoczęła korespondencję z Lee. Zaproponował jej udział w swoich badaniach. Było to ryzykowne — większość świata uważała ciążę w wieku 69 lat za niemożliwą. Jednak w jej sercu tliła się iskra, której nie czuła od dziesięcioleci.
I oto, po kilku miesiącach — pozytywny wynik testu.
Na początku pomyślała, że to pomyłka. Nawet lekarze nie mogli w to uwierzyć. Sprawdzali to wielokrotnie – tak, naprawdę była w ciąży. Ciąża była trudna, wymagała stałej obserwacji, ale Lucia trzymała się dzielnie. „Nie boję się” – mówiła – „czekałam na to całe życie”.
Kiedy jej historia trafiła do wiadomości publicznej, cały świat zaczął o niej mówić. Niektórzy nazywali ją szaloną, inni — inspirującą. Jedni widzieli w tym cud, inni — zagrożenie dla dotychczasowego porządku rzeczy. Ale Lucia nikomu niczego nie udowadniała. Po prostu żyła swoim nowym życiem — z cichą wiarą i ogromną miłością do nienarodzonego dziecka.
9 lutego 2025 roku, w przytulnej klinice niedaleko Florencji, Lucia urodziła chłopca – Eliasza. Urodził się zdrowy, z silnymi płucami i jasnymi oczami. Lekarze nie mogli ukryć swojego zdziwienia: dziecko było niezwykle silne i spokojne jak na noworodka.
Lucia trzymała go na rękach, a po jej policzkach spływały łzy. — Nie wiem, ile lat mi pozostało — powiedziała pielęgniarce. — Ale teraz jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Jednak prawdziwy szok miał dopiero nadejść.
Kilka tygodni po porodzie, podczas standardowej kontroli stanu zdrowia dziecka, lekarze zaczęli dostrzegać dziwne rzeczy. Elias prawie nie płakał, jego temperatura była zawsze stabilna, a drobne zadrapania na skórze goiły się niemal natychmiast. Jego ciało wydawało się wiedzieć, jak szybko radzić sobie z wszelkimi problemami.
Przeprowadzono badania. Potem kolejne. I kolejne.
Wyniki były dziwne: jego organizm regenerował się kilka razy szybciej niż u zwykłego człowieka. Jego krew zawierała rzadkie białka, które wcześniej występowały tylko u długowiecznych osób mieszkających w odizolowanych zakątkach planety.
Zaczęli się angażować naukowcy z całego świata. Lucyę zapraszano na wywiady, konferencje. Niektórzy mówili, że jej syn jest przypadkowym cudem natury. Inni sugerowali interwencję sił wyższych. Ktoś nawet zasugerował, że Elias jest kolejnym krokiem w ewolucji człowieka.
Niektóre media pisały: „Dziecko przyszłości urodziło się we Włoszech”. Inne: „Chłopiec, który się nie starzeje?”. A jeszcze inne: „70-letnia kobieta urodziła… i na zawsze zmieniła naukę”.
Ale dla Lucii to wszystko nie miało znaczenia.
Patrzyła na syna i myślała tylko o jednym – jak sprawić, by był szczęśliwy. Nie wiedziała, dlaczego jest taki wyjątkowy. Nie szukała sławy. Po prostu marzyła o tym, by zostać mamą. I teraz jej się to udało.
