Po silnej burzy brzeg małego nadmorskiego miasteczka wyglądał inaczej: wszędzie leżały szczątki łodzi, sieci i deski wyrzucone przez morze. Ale wśród tych wszystkich śmieci rybacy zauważyli coś, czego wcześniej na pewno tu nie było.
Na środku piaszczystej plaży leżał ogromny metalowy kontener. Był pokryty rdzą, ale wyglądał na prawie cały. Na korpusie nie było żadnych oznaczeń ani numerów, tylko głębokie zadrapania, jakby coś ciągnęło go po kamieniach.
Początkowo mężczyźni uznali, że jest to skrzynia ładunkowa, która spadła ze statku podczas burzy. Jednak gdy podeszli bliżej, stało się jasne, że kontener jest dziwny. Był zbyt ciężki, zbyt szczelny i miał jakiś niezrozumiały system zamków.
„Może to wojsko?” – zasugerował jeden z rybaków.
– To po co nie ma żadnych oznaczeń? – odpowiedział drugi.
Próbowali otworzyć pokrywę, ale nie dało się. Wezwali ratowników, a potem policję. Wieczorem na brzegu zebrał się tłum. Nikt nie wiedział, skąd się wzięła skrzynia i kto ją zgubił.
Następnego dnia kontener został jednak otwarty. Moment ten został uchwycony na kamerze. Kiedy pokrywa powoli się otworzyła, ludzie instynktownie cofnęli się o krok. W środku nie było nic, co można by nazwać ładunkiem — tylko gładka kula z czarnego metalu, wielkości ludzkiej głowy.
Leżał pośrodku na miękkim podłożu, jakby ktoś specjalnie go tam umieścił. Na powierzchni kuli znajdowały się wzory przypominające symbole lub napisy, ale nie pasowały one do żadnego znanego języka.
Jeden z ratowników dotknął go i powiedział, że kula była ciepła. Nie tylko ogrzana słońcem, ale jakby promieniowała delikatnym ciepłem od wewnątrz.
Kiedy próbowano zmierzyć temperaturę i promieniowanie, urządzenia zaczęły wykazywać błędy. Drony i telefony w promieniu kilku metrów przestały działać.
Później kontener został zabrany. Nikt oficjalnie nie poinformował, dokąd dokładnie.
Dwa dni później w miejscu, gdzie leżał, piasek stał się ciemniejszy i wydawał się topić w dotyku.
Mieszkańcy nadmorskiego miasteczka do dziś opowiadają, że nocami w tych okolicach widać delikatną poświatę nad wodą.
I za każdym razem, gdy ktoś pyta, co to było, stary rybak odpowiada:
— To, co nie było przeznaczone dla naszych oczu.
