Pracownik po prostu wiercił ścianę… aż znalazł w niej lalkowy pantofelek, który leżał tam prawie 80 lat!

Kiedy w starym domu przy Oak Street rozpoczęto gruntowny remont, nikt nie mógł sobie wyobrazić, że zwykłe prace zamienią się w śledztwo dotyczące tajemnicy, która leżała tam od dziesięcioleci.

Dom był przedwojennej konstrukcji — z grubymi ceglanymi ścianami, wysokimi sufitami i wąskimi korytarzami. Kiedyś mieszkali tu lekarze, nauczyciele, inżynierowie… a teraz — tylko cisza i szelest starych desek.

Trzyosobową ekipę wezwała starsza kobieta o imieniu Helen Martin — schludna, uprzejma, nieco roztargniona. Mieszkała w tym mieszkaniu od prawie czterdziestu lat.

— Tutaj pojawiło się pęknięcie — wskazała ręką na ścianę salonu.

– Dom jest stary, boję się, że wszystko się zawali. Proszę to naprawić solidnie.

Pracownicy rozpoczęli dzień jak zwykle: hałas wiertarki, zapach pyłu, kruszący się tynk. Ale bliżej południa jeden z mistrzów, Adam, nagle się zatrzymał. Wiertarka niespodziewanie się zapadła — za cegłą była pustka.

— Dziwne… — mruknął, stukając w ścianę.

— Tu jest coś pustego. Ostrożnie powiększył otwór i po kilku minutach dostrzegł w głębi prostokątną wnękę.

W środku było ciemno i zakurzone. — Pewnie wentylacja — zasugerował jego partner. Ale Adam posvietił latarką — i zamarł.

Na dnie leżał mały pantofelek lalki, niegdyś różowy, teraz wyblakły i popękany. Wyglądał, jakby leżał tam od dziesięcioleci. Żadnych notatek, żadnej tkaniny — tylko ten pantofelek i warstwa wapiennego kurzu.

— Pani Martin! — zawołał gospodynię. — Proszę podejść i spojrzeć.

Starsza pani podeszła bliżej, spojrzała i zbladła. — O Boże… — wyszeptała. — Zupełnie o tym zapomniałam…

Adam ostrożnie wyjął znalezisko i podał jej.

Ręce kobiety drżały, jakby trzymała nie zabawkę, ale część swojej przeszłości.

— To… bucizek mojej siostry — powiedziała cicho. — Nazywała się Lena. Mieszkaliśmy tu przed wojną. Ja miałam wtedy sześć lat, a ona cztery.

Usiadła w fotelu, przyciskając znalezisko do piersi. – W czterdziestym drugim roku ewakuowano nas z mamą, a ojciec został – był lekarzem. Lena wtedy zachorowała. Najpierw myśleliśmy, że to przeziębienie, ale potem lekarze stwierdzili, że to błonica.

Nie udało mu się nawet jej uratować… Kiedy wróciliśmy, mama powiedziała, że została ponownie pochowana na cmentarzu. Ale nie pamiętam pogrzebu. Pamiętam tylko, że w tym pokoju stała jej lalka – w białej sukience i tych różowych bucikach.

A potem, po remoncie, lalka zniknęła. Mama powiedziała, że ją wyrzucili. Ale tej nocy słyszałam ciche stukanie dochodzące ze ściany. Jakby ktoś stukał palcem… W pokoju zrobiło się cicho, nawet powietrze jakby zamarło.

– Może ktoś przypadkowo zamurował ją podczas budowy – powiedział niepewnie jeden z mężczyzn. Ale Adam poczuł chłód, mimo że przez okno wiał ciepły wiosenny wiatr. Helen potrząsnęła głową.

— Nie. To nie przypadek. Pamiętam, jak mama płakała, kiedy tynkowano tę ścianę. Myślę, że coś tam schowała. Długo przyglądała się buciczkowi, a potem cicho dodała:

— To dziwne, ale ostatniej nocy śniłam się głos Leny. Powiedziała: „Helen, otwórz”. A dzisiaj znalazłaś to. Następnego dnia Helen przyniosła pracownikom herbatę i domowe ciasto.

But stał teraz na półce, obok pożółkłej fotografii rodziny: mama, tata i dwie dziewczynki w identycznych sukienkach. Odchodząc, Adam nie mógł się powstrzymać i zapytał: — Nie boisz się teraz mieszkać w pobliżu tego miejsca?

Uśmiechnęła się smutno: — Nie. Zawsze czułam, że w tym domu czegoś brakuje. Jakby ktoś czekał, aż go znajdą. Teraz, myślę, wszystko jest na swoim miejscu. Przesunęła dłonią po ścianie i dodała cicho:

— Dom w końcu przestał stukać w nocy.

Like this post? Please share to your friends:
Leave a Reply

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!: