W barze podano mi nie to danie… Ale kiedy kelnerka wyjaśniła mi dlaczego, nie mogłem powstrzymać łez

Wieczór był chłodny, a po długim dniu pracy postanowiłem wstąpić do małego baru na rogu ulicy. Było to miejsce z duszą: zapach świeżo parzonej kawy unosił się zza lady barowej, na ścianach wisiały stare plakaty, a z głośników cicho grały hity z lat 80. Często zaglądałem tu w piątki, aby zjeść kolację i trochę odpocząć.

Wybrałem swój zwykły stolik przy oknie i bez zastanowienia zamówiłem to samo, co zawsze: burgera z frytkami i napój gazowany. To był mój mały rytuał. Usiadłem wygodnie, wyjąłem telefon i zacząłem przeglądać feed, czekając na zamówienie.

Po kilku minutach podeszła do mnie młoda kelnerka. Postawiła przede mną talerz i cicho życzyła smacznego. Odruchowo odłożyłem telefon i spojrzałem na jedzenie… i oniemiałem. Na talerzu leżał puszysty omlet z warzywami i serem, obok dwie przypieczone grzanki i mała porcja sałatki.

— Przepraszam – powiedziałem, uśmiechając się uprzejmie. – Ale wydaje mi się, że to pomyłka. Zamawiałem burgera.

Zamarła. Jej ręce, wciąż trzymające tacę, lekko zadrżały. Twarz dziewczyny zbladła, ale zamiast zwyczajowego „och, przepraszam, zaraz to naprawimy”, niespodziewanie powiedziała:

– Wiem… To nie jest pomyłka.

Zdezorientowałem się. Najpierw pomyślałem, że żartuje lub coś pomyliła. Ale potem zauważyłem łzy w jej oczach.

— Dzisiaj… mija dokładnie rok, odkąd straciłam brata — zaczęła cichym głosem. — Zawsze przychodził tutaj, do tej restauracji, i zamawiał właśnie ten omlet. Za każdym razem mówił: „To najlepsze śniadanie, nawet jeśli jest kolacją”. Zawsze siadał przy waszym stoliku… właśnie tutaj, przy oknie.

Przełknęła ślinę, ale kontynuowała, z trudem powstrzymując drżenie głosu:

— Kiedy znów cię tu zobaczyłam, nagle pomyślałam… może dzisiaj ktoś znów spróbuje jego ulubionego dania. Przepraszam… nie powinnam była tego robić.

W sali zapadła cisza. Ludzie przy sąsiednich stolikach jakby poczuli, że wydarzyło się coś ważnego, i zamilkli.

Patrzyłem na omlet, na jej zaczerwienione oczy – i nie mogłem wydobyć z siebie ani słowa. Gardło mi się ścisnęło, a w piersi pojawił się taki ciężar, że nie mogłem się powstrzymać: po policzkach spłynęły mi łzy.

Wziąłem widelec.
„Dziękuję…” – tylko tyle udało mi się powiedzieć. „Zjem to. Za niego”.

Kelnerka skinęła głową, zakryła twarz dłonią i odeszła do lady, starając się, aby nikt nie zauważył jej łez.

Jadłem powoli, prawie nie czując smaku. Przed oczami cały czas pojawiał się obraz nieznanego mi chłopaka, którego nigdy nie widziałem, ale który lubił siedzieć tutaj, przy tym samym stole, śmiał się i mówił, że omlet to najlepsza kolacja. Wydawało mi się, że niewidzialnie dzielę z nim posiłek.

Kiedy wychodziłem, dziewczyna cicho powiedziała:
— Dziękuję, że się nie zdenerwowałeś. Ułatwiłeś mi ten dzień.

A ja pomyślałem: czasami najbardziej przypadkowe czyny i cudzy ból mogą poruszyć głębiej niż wszystko, co przeżywałeś wcześniej.

To była najprostsza kolacja w moim życiu. A jednocześnie najważniejsza.

Like this post? Please share to your friends:
Leave a Reply

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!: