Mieszkał sam w małym mieszkaniu na ostatnim piętrze. Sąsiedzi już dawno przyzwyczaili się do jego spokojnego życia: w ciągu dnia wychodził do sklepu po chleb i mleko, a wieczorem światło w jego oknach paliło się do późnej nocy. Była jednak jedna dziwna rzecz, którą wielu zauważyło — każdego wieczoru z jego mieszkania dochodził cichy głos. Staruszek jakby z kimś rozmawiał.
Początkowo ludzie myśleli, że ma gości. Ale nikt nigdy nie przychodził. Potem uznali, że ma włączony telewizor. Ale dźwięki były inne: ciche, poufne, jakby spowiedź.
Ciekawość rosła. Pewnego razu sąsiadka, przechodząc obok uchylonych drzwi, zajrzała do środka. To, co zobaczyła, sprawiło, że serce jej zamarło. Staruszek siedział przy stole i rozmawiał ze zdjęciem.
Na zdjęciu była młoda kobieta z dobrym uśmiechem.
Sąsiadka uznała, że to jego zmarła żona i pośpiesznie wyszła, aby nie zakłócać cudzego smutku. Jednak wkrótce prawda okazała się znacznie bardziej przerażająca. Pewnego wieczoru sąsiedzi usłyszeli krzyki. Trzeba było wyważyć drzwi. Starzec leżał bez sił, a na stole nadal stała fotografia.
Tylko że teraz nie była to młoda kobieta, ale inne zdjęcie — czarno-biała fotografia mężczyzny w mundurze wojskowym. A co najdziwniejsze: na odwrocie zdjęcia było napisane imię jednego z sąsiadów mieszkających w tym samym domu.
Kiedy go zapytano, zbladł. „To mój dziadek… Ale to zdjęcie zaginęło u nas wiele lat temu” — wyszeptał.
Starzec przyznał, że zdjęcia zmieniały się same. Czasami były na nich jego krewni, a czasami zupełnie obce osoby. Nie wiedział, dlaczego tak się dzieje, ale nie mógł przestać z nimi rozmawiać. „Odpowiadają, kiedy ich słucham” – powiedział.
Po tej nocy sąsiedzi zaczęli unikać jego mieszkania. Jedni uważali, że oszalał, inni – że zdjęcie naprawdę otwierało drzwi do innego świata.
A sam staruszek nadal siedział wieczorami przy stole, patrząc na kolejną nową twarz w ramce. I nikt już nie był pewien, z kim tak naprawdę rozmawia.
