Poszła za swoim kotem do lasu… i znalazła coś, czego nikt nie potrafi wyjaśnić

Mia zawsze uważała, że jej kotka Luna jest niezwykła. Od dnia, w którym ją adoptowała, było coś w przenikliwym spojrzeniu zielonych oczu Luny, które wydawały się śledzić każdy ruch, jakby rozumiała więcej niż zwykłe zwierzę. Przyjaciele dokuczali Mii, że rozpieszcza swoją kotkę, ale ona nie mogła się powstrzymać — Luna była dla niej jak strażniczka, cicha towarzyszka, która zawsze wydawała się wiedzieć, kiedy Mia była smutna, niespokojna lub samotna.

Ale Luna miała jeden nawyk, który niepokoił Mię. Od czasu do czasu kotka wybiegła do lasu za domem i znikała wśród drzew na kilka godzin. Mia starała się nie martwić — w końcu koty uwielbiają odkrywać nowe miejsca. Jednak las panowała ciężka cisza, która ją niepokoiła, zwłaszcza o zmierzchu.

Pewnego wieczoru, gdy słońce chowało się za horyzontem, Luna znów wymknęła się z domu. Zwykle Mia czekała na ganku, wołając ją, aż wróciła. Ale tym razem coś ją gryzło — uczucie, że jeśli nie pójdzie za nią, może stracić Lunę na zawsze.

Chwyciwszy latarkę, Mia wkroczyła do lasu. W momencie, gdy przekroczyła linię drzew, powietrze stało się chłodniejsze, ostrzejsze, niemal gryzące. Wołała imię Luny, a jej głos był cichy w ciszy. Gdzieś przed sobą dostrzegła migotanie białego futra. Z ulgą przyspieszyła kroku.

Ale Luna nie pobiegła do niej jak zwykle. Zamiast tego pogrążyła się głębiej w cieniu, co chwilę zatrzymując się, by spojrzeć za siebie — jakby zachęcając Mię, by podeszła bliżej.

Las stawał się coraz ciemniejszy. Znajome odgłosy świerszczy i szeleszczących liści ucichły, zastąpione przez przytłaczającą ciszę. Wiązka światła latarki Mii przecinała ciemność, tworząc wąską ścieżkę, a co jakiś czas wydawało jej się, że widzi ruch w kąciku oka. Serce waliło jej w piersi, ale nie mogła się zmusić, by zawrócić.

W końcu, po czymś, co wydawało się wiecznością, Luna zatrzymała się. Siedziała spokojnie na środku małej polanki, z ogonem zwiniętym starannie wokół łap. Mia wstrzymała oddech, gdy światło latarki przesunęło się po ziemi.

Leżały tam kamienie ułożone w idealnym okręgu. Każdy z nich był wyryty dziwnymi symbolami, a rowki wypełnione były mchem. W środku leżał zawinięty w zniszczoną tkaninę pakunek, pociemniały od wieku i wilgoci.

„Luna…” szepnęła Mia drżącym głosem. Ale kotka tylko powoli mrugnęła, jakby celowo zaprowadziła Mię w to miejsce.

Kierowana czymś, czego nie potrafiła wyjaśnić, Mia wkroczyła do kręgu. Jej ręka drżała, gdy sięgnęła w dół i odsunęła zgniłą tkaninę. Pod nią znajdowało się stare drewniane pudełko, spięte żelaznymi klamrami tak zardzewiałymi, że wyglądały, jakby miały się rozpaść. Rzeźby na skrzynce odzwierciedlały symbole wyryte w kamieniach.

W chwili, gdy jej palce dotknęły powierzchni, powietrze się zmieniło. Nagle zerwał się wiatr, świszcząc wśród drzew, mimo że gałęzie nad nią były nieruchome. Symbole na kamieniach migotały słabo, jakby świeciły od wewnątrz. Mia potknęła się, przyciskając skrzynkę do piersi, a światło jej latarki odbijało się dziko od drzew.

Wtedy usłyszała dźwięk. Najpierw był to cichy szum, wibrujący w ziemi, który przerodził się w chór szeptów. Nakładały się na siebie niezliczone głosy, mówiące w języku, którego nie rozpoznawała. Luna syknęła, a jej futro stanęło dęba, ale nie uciekła.

Mia ogarnęła panika. Wzięła Lunę na ręce i pobiegła przez las, nie ośmielając się obejrzeć za siebie. Szepty stawały się coraz głośniejsze, ścigając ją, aż w końcu przebiegła przez drzewa i znalazła się w ciepłym blasku światła na ganku.

I tak po prostu – cisza. Las za nią znów wyglądał normalnie.

Przez wiele godzin siedziała drżąca, wciąż mocno ściskając pudełko. Myślała o zostawieniu go na polanie, ale coś w niej nie pozwalało jej tego zrobić. Zamiast tego owinęła je kocem i schowała na strychu.

Tej nocy nie mogła zasnąć. Każdy skrzyp domu sprawiał, że podskakiwała. W pewnym momencie była przekonana, że słyszy drapanie – słabe, ale stałe – dochodzące z góry. Kiedy następnego dnia w końcu zebrała się na odwagę, aby sprawdzić strych, pudełko było dokładnie tam, gdzie je zostawiła. Ciche. Zimne.

Mia nigdy nikomu nie opowiedziała całej historii. Jak mogłaby to zrobić? Kto by jej uwierzył? Wszyscy widzieliby tylko stare pudełko pokryte dziwnymi symbolami. Ale w głębi duszy wiedziała, że dotknęła czegoś starożytnego, czegoś, co nigdy nie miało zostać znalezione.

A czasami, gdy nocą wiatr wyje wśród drzew, czuje, jak Luna przytula się do jej nóg i mruczy cicho — jakby chciała jej przypomnieć, że kotka nie tylko zawędrowała do lasu. To ona ją tam zaprowadziła.

Ale z jakiego powodu… Mia nadal nie wie.

Like this post? Please share to your friends:
Leave a Reply

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!: