Kiedy Petersonowie adoptowali Maxa, golden retrievera o niekończącej się energii, myśleli, że ich największym problemem będzie nadążanie za jego figlarnymi psotami. Jednak wkrótce po przeprowadzce do nowego domu Max zaczął robić coś, co zaniepokoiło wszystkich: nie przestawał kopać w tym samym miejscu na podwórku.
Początkowo myśleli, że to tylko nawyk. Psy kopią — wszyscy to wiedzą. Jednak obsesja Maxa z każdym dniem stawała się coraz dziwniejsza. Każdego ranka, przed śniadaniem, biegł prosto do tego kawałka ziemi i kopał wściekle, aż jego łapy były pokryte błotem, a oddech ciężki. Bez względu na to, ile razy zasypywali dziurę, on wracał do niej.
„Może tam jest kret lub coś podobnego” – powiedział pan Peterson, próbując zbagatelizować sprawę. Jednak jego żona, Helen, czuła dreszcz za każdym razem, gdy widziała Maxa drapiącego ziemię.
W sobotę postanowili pozwolić mu kopać do woli, aby sprawdzić, czy w końcu straci zainteresowanie. Zamiast tego Max odkrył coś, czego nikt się nie spodziewał.
Pod warstwami ziemi zaczęły pojawiać się kontury starej drewnianej skrzynki. Max zaczął szczekać jak szalony, krążąc wokół dziury, jakby zachęcając ich, żeby przyjrzeli się bliżej. Petersonowie stali jak zamurowani. Skrzynka była zniszczona i popękana, ale bez wątpienia była wykonana przez człowieka.
Drżącymi rękami Helen wyciągnęła ją. Drewno kruszyło się na krawędziach, a zardzewiałe metalowe zawiasy skrzypiały, gdy ją otwierała. W środku, starannie zawinięte w pożółkły papier, leżały listy. Dziesiątki listów.
Rodzina zebrała się wokół Helen, która ostrożnie rozłożyła jeden z nich. Pismo było eleganckie, staromodne, a atrament wyblakły z upływem czasu.
„Do mojej najdroższej Eleanor” – zaczynał się list – „piszę to, wiedząc, że być może nigdy tego nie przeczytasz. Nigdy nie pozwolą nam być razem, ale chcę, żebyś wiedziała, że moje serce zawsze będzie należało do Ciebie…”.
Helen szeroko otworzyła oczy. To nie były zwykłe listy. Były to listy miłosne – pełne namiętności, desperacji i ukryte. Petersonowie wymienili zdumione spojrzenia. Kto je napisał? I dlaczego zostały zakopane tutaj, pod ich ogrodem?
W miarę jak czytali dalej, historia się rozwijała. Listy pochodziły od mężczyzny o imieniu William i były napisane do kobiety o imieniu Eleanor prawie siedemdziesiąt lat temu. Opisywał tajne spotkania, szeptane obietnice i miłość, której ówczesne społeczeństwo nigdy by nie zaakceptowało. Słowa te malowały obraz romansu rozdartego przez siły, nad którymi nie mieli kontroli.
Petersonowie siedzieli w milczeniu, przytłoczeni ciężarem tego odkrycia. Zrozumieli, że ich nowy dom stoi na ziemi, która kiedyś należała do rodziny Williama. Listy były ukryte, głęboko zakopane, gdzie tylko przypadek – lub zdeterminowany pies – mógł je odkryć.
Helen poczuła łzy w oczach. „On zakopał swoją historię miłosną” – szepnęła – „a Max… Max ją odnalazł”.
W ciągu następnych kilku tygodni Petersonowie starannie przechowywali listy, kontaktując się nawet z lokalnym stowarzyszeniem historycznym. Ku ich zdumieniu odkryli, że Eleanor mieszkała kiedyś zaledwie kilka ulic dalej. Nigdy nie wyszła za mąż. William zniknął podczas wojny i nikt nie wiedział, co się z nim stało – aż do teraz.
Historia miłosna, która była przemilczana przez dziesięciolecia, została w końcu opowiedziana dzięki golden retrieverowi, który nie przestawał kopać.
Tego wieczoru, gdy Max leżał szczęśliwy na podwórku, z łapami wciąż brudnymi, Helen pogłaskała go po futrze i szepnęła: „Nie tylko znalazłeś listy, chłopcze. Dałeś dwóm ludziom zakończenie, na które zasługiwali”.
Rodzina wiedziała, że ich życie – i ich podwórko – nigdy nie będą już takie same.
